Izabela Dembińska, położna, autorka książki „Rodzić można łatwiej” / fot. archiwum prywatne
W mojej społeczności, która gromadzi się wokół idei Błękitnego Porodu, ogłosiłam rok 2019 – rokiem szukania wewnętrznej siły i kompetencji.Chcę zainspirować kobiety, które myślą o dziecku lub są w ciąży, do szukania ich własnej drogi, do pobudzenia intuicji, do świadomego przygotowania i doświadczania porodu. Dlatego zaprosiłam 12 mądrych i silnych kobiet do rozmowy – rozmowy o tym, jak one rozumieją własną siłę i co dało im doświadczenie porodu.
Dobry Poród: Historia dziewiąta – wrzesieńIzabela Dembińska – położna, autorka książki „Rodzić można łatwiej”, mama Nadii i Leona, szczęśliwa żona Poród jest naturalnym zjawiskiem, czymś, do czego natura nas odpowiednio przygotowała.
Beata Meinguer: Jakim doświadczeniem był dla Ciebie poród?Izabela Dembińska: Naturalnym zjawiskiem. Czymś, co kobiety „robią od zawsze”, do czego natura nas odpowiednio przygotowała. W przypadku pierwszego porodu, gdy rodziłam córkę 12 lat temu, mając 21 lat i poczucie buntowniczej młodości, po prostu wiedziałam, że to tak naturalne, jak uczenie się chodzić czy samodzielnie jeść. To kolejny element w moim rozwoju jako kobiety i jako człowieka.Mama jest położną. Uczestniczy zarówno w porodach domowych, jak i tych odbywających się na sali porodowej. Jest również kobietą o bardzo silnym charakterze. Dzieciństwo spędzałam w szkołach rodzenia, czasem w dyżurkach więc historie porodowe były obecne w moim życiu każdego dnia. Już w wieku 6 lat znałam wszystkie objawy rozpoczynającego się porodu – po prostu tym żył mój dom.Historie nie zawsze były łatwe, czasem to były jedne z trudniejszych opowieści, jakie słyszałam, Każda jednak budowała mnie nieświadomie. Teraz, gdy patrze wstecz, wiem, że to pielęgnowało we mnie postawę wobec rodzenia i roli kobiety w narodzinach dziecka. Czasem historię mnie wzruszały, a te trudniejsze, pokazywały również, że żyjemy w tak wspaniale rozwiniętym świecie, że kiedy coś przebiega inaczej niż zaplanowała to fizjologia i natura, to dzisiejsza medycyna jest w stanie pomóc, zaradzić.Kiedyś w dyżurce , gdy miałam 6 lat, czekałam z tatą na mamę, bo coś musieliśmy podrzucić jej na dyżur. W tym samym momencie usłyszałam bardzo głośny krzyk rodzącej kobiety. Hmm, to ciekawe, dlaczego kobieta tak głośno wydaje dźwięki rodząc, pomyślałam bez strachu i lęku, a z ogromną ciekawością. Wtedy usłyszałam od mamy: dziecko kochane…bo uwalnia i otwiera ciało.I tak to ze mną zostało, do tego stopnia, że po naprawdę pięknym doświadczeniu mojego pierwszego porodu, który także przyjmowała moja mama, podjęłam decyzję, że kończę ostatni rok psychologii i idę na położnictwo. Udało się! Po 5 latach od matury, z pewnym zawodem psychologa w kieszeni, zmieniłam kompletnie wizje tego co, chcę robić.Myślę, że siłę ukończenia Uniwersytetu Medycznego z maleńkim dzieckiem u boku dał mi poród. Kiedy myślisz jest ciężko, nie ogarnę, mówię: kobieto, urodziłaś życie, bez znieczulenia, rodziłaś stojąc po wielu godzinach porodu — kto jak nie Ty! Poród to moc, to żywioł, to wydarzenie, które uruchamia w nas zwierzęcy pierwiastek naszego istnienia…To praca z własnym umysłem i jego możliwościami wpływania na potencjał ciała. Beata: W którym momencie ciąży czy porodu poczułaś, że od Ciebie zależy, jakie to będzie doświadczenie?Izabela: Czułam to od początku, ale to wynik wychowania i wzrostu pod skrzydłami położnej i innych położnych. Wiedziałam także, jak ważna w tym wszystkim jest położna będąca przy porodzie. Planowałam rodzić z mamą, ale nigdy nie było do końca pewne, czy tak się złożą warunki. Dlatego miałam wybraną położną, do której miałam ogromne zaufanie i poczucie, że w jej obecności mogę się otworzyć.Myślę, że obecność osoby czuwającej nad porodem, położnej przyjmującej dziecko ma wpływ w 50% na to, w którym kierunku swojej mocy lub jej braku pójdzie kobieta. Co prawda nie do końca mamy wpływ na przebieg porodu jako zjawiska fizjologicznego. Mamy natomiast ogromny wpływ na to, aby nie przeszkadzać rodzącemu ciału, wspierać go, wspierać rodzące się dziecko i wpływać na dobrą interpretację tego, co się dzieje, zwłaszcza, gdy wszystko odbiega od naszych wyobrażeń.Myślę, że takie porody dają jeszcze więcej mocy, uczą pokory wobec ciała, planów i rozpuszczania wizji, do których się przywiązujemy. To jest też właśnie nasza moc, kiedy przekształcamy sytuację, która potoczyła się zupełnie inaczej niż planowałyśmy, w sytuację, która miała nas czegoś nauczyć, coś nam pokazać.
Poród to moc, to żywioł, to wydarzenie, które uruchamia w nas zwierzęcy pierwiastek naszego istnienia…To praca z własnym umysłem i jego możliwościami wpływania na potencjał ciała.
Izabela Dembińska, położna, autorka książki „Rodzić można łatwiej” / fot. archiwum prywatneBeata: Jaki był Twój najpiękniejszy moment w czasie porodu?Izabela: W pierwszym porodzie moment przejścia, często określany jako kryzys 8cm. Dla mnie to był moment ogromnej pracy z własnym ego i sprawdzenia mocy praktyki buddyjskiej oraz wszystkich nauk buddyjskich, łącznie z tym, że mamy swoje ciało po to, aby przynosić pożytek innym ludziom. Mamy o nie dbać po to, aby było jak najdłużej sprawne i zdrowe. Tak też to zadziało u mnie w obu porodach. Skurcze w pewnym momencie przestały być osobiste, choć to nie znaczy, że nieodczuwalne. W tym momencie wiedza czego potrzebuje poród i jak przebiega… po prostu poddałam się temu.Beata: Jaki był najtrudniejszy moment w czasie twojego porodu i jak sobie z nim poradziłaś?Izabela: Najtrudniejsze w momencie drugiego porodu była znów praca z przywiązaniem do swojej wizji porodu w domu. Sama planowałam urodzić drugie dziecko w domu z moją mamą i Irenką Chołuj. Z moich planów porodowych został tylko plan. W 35 tygodniu ciąży, znacznie przed czasem odpłyną mi płyn owodniowy…. Oczywiście pierwsza reakcja — łzy. Moja koncepcja domowego pięknego porodu, w moim wewnętrznym mniemaniu tego najlepszego dla mnie, legła w gruzach.Ale przecież to niczyja „wina“, to nie ja i nie moje ciało zawiodło, a czasami kobiety tak to odczuwają. Przecież to, że tak potoczyła się moja historia porodowa może mieć pozytywny ogląd…Leon urodził się ostatecznie naturalnie, ale znacznie przed czasem i w szpitalu. Ze względu na łożysko, Leon nie doczekałby planowanego terminu porodu…To, co pozostało mi w tamtym momencie, to podziękować dziecku, że „zdecydował się urodzić“ w dobrym i jedynym możliwym czasie dla siebie. Wiem, że to trudne dla wielu kobiet, ale warto, abyśmy w tym wszystkim zaufały mądrości ciała. Porody nie lubią koncepcji i sztywnych ram. Uczą pokory i szacunku, tak jak dalej kolejne dni i lata macierzyństwa. Nie walczy z tym, tylko zaakceptujmy dla siebie samych.
Porody nie lubią koncepcji i sztywnych ram. Uczą pokory i szacunku, tak jak dalej kolejne dni i lata macierzyństwa. Nie walczy z tym, tylko zaakceptujmy dla siebie samych.
Beata: Co opowiedziałabyś swojej córce o porodzie?Izabela: W tym momencie moja córka ma 12 lat. Wie, że poród to skurcze, wie, że skurcz to narzędzie do urodzenia dziecka, wie, że narzędzia są po to, by z nich korzystać. Nie ma tabu w moim domu. Buduję w niej siłę małej kobietki. Poród to wspaniałość, dzięki której dziś jest ona i jej brat. Wie, że nasza kobieca linia dobrze rodziła, dobrze mówiła o porodach. Wie, że ma przestrzeń. Na dziś tyle wystarczy, bo kiedy będzie już w ciąży, będzie zupełnie inną osobą. Wzrastanie w domu bez tabu, w domu dotyku, bliskości (swojej własnej i rodzinnej) można zasiać wiele dobrego 🙂 Beata: Czym jest siła kobiety dla Ciebie?Izabela: Siła kobiety to subtelność, to umiejętność przechodzenia ponad własnymi emocjami, bycie świadomą tu i teraz. To obserwowania tego, co wydarza się w moim umyśle, to wewnętrzna klasa, nie chwytanie się przeszkadzających emocji każdej życiowej sytuacji. To praca nad sobą, swoimi relacjami z innymi kobietami, zwłaszcza takimi jak matka czy babcia, ale i szacunek wobec mężczyzn. Siła to cisza, która w ciszy emanuje z wnętrza. Siła kobiety to transformowanie wszystkich sytuacji naszego życia, zwłaszcza tych trudnych, w wewnętrzną moc.Beata: Co ty, jako kobieta, odkryłaś o sobie w czasie porodu?Izabela: W pierwszym porodzie to, że chcę zostać położną. W drugim, że mam najlepszego człowieka za męża i wspaniałą „mundrą” matkę położną. Wraz z porodem Leona„urodziły się” moje dalsze plany zawodowe, które kiedyś były w sferze marzeń. Oraz, że praktyka buddyjska działa naprawdę na głębokich poziomach.
Rozmowę znajdziecie również na stronie: www.miastokobiet.pl