Historia dobrego porodu – Marta Moeglich

60D4234C91E24D4F8507933575D78CEE 1019x675 1

Marta Moeglich / fot. archiwum prywatne

Żyjemy w czasach, kiedy za najbardziej kompetentne osoby w sprawie przebiegu porodu jest uznawany personel medyczny a tym samym kobiety stały się raczej elementem tego procesu. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat bardzo mocno pracowano nad tym, aby przekonać nas, że nie jesteśmy same w stanie sprostać wyzwaniu, jakim jest urodzenie dziecka. I jaki mamy tego rezultat? W świadomości wielu kobiet została zatarta informacja, że podczas porodu to one odgrywają decydującą rolę

Najgorsze jest to, że przeniesienie odpowiedzialności z matki na personel medyczny doprowadziło do mniejszego zaangażowania kobiet w proces porodowy, przez co częściej poród relacjonowany jest jako cierpienie. Inną konsekwencją jest chociażby wzrostu stosowania znieczulenia farmakologicznego czy cesarskiego cięcia [cc] na życzenie.

Sprowadza się do jednej konkluzji – aby przygotować się do porodu należy odnaleźć na nowo w sobie siłę i kompetencje, pobudzić w sobie zaangażowanie.

W mojej społeczności, która gromadzi się wokół idei Błękitnego Porodu, ogłosiłam rok 2019 – rokiem szukania wewnętrznej siły i kompetencji.

Chcę zainspirować kobiety, które myślą o dziecku lub są w ciąży, do szukania ich własnej drogi, do pobudzenia intuicji, do świadomego przygotowania i doświadczania porodu. Dlatego zaprosiłam 12 mądrych i silnych kobiet do rozmowy – rozmowy o tym, jak one rozumieją własną siłę i co dało im doświadczenie porodu.

Dobry Poród: Historia szósta – czerwiec

Marta Moeglich – mama, doula, promotorka karmienia piersią, współinicjatorka projektu Babki z piersiami

Poród to było bardzo dobre doświadczenie. Rodziłam w domu z cudowną położną i mężem i wiem, że te godziny będą najpiękniejszymi wspomnieniami w moim życiu, mimo bólu i intensywności.

Beata Meinguer: Jakim doświadczeniem był dla ciebie poród?

Marta Moeglich: Zwierzęcym, ale w dobrym znaczeniu. Poczułam, co to znaczy oddanie kontroli (co dla mnie nie jest łatwe) ciału i jego niesamowitą moc. To doświadczenie bycia totalnie zależną od ciała, a jednocześnie na skraju metafizyki. W końcu to poczucie procesu, zmienności, miliona uczuć. A bardziej przyziemnie: to było bardzo dobre doświadczenie. Rodziłam w domu z cudowną położną i mężem i wiem, że te godziny będą najpiękniejszymi wspomnieniami w moim życiu, mimo bólu i intensywności.

Beata: W którym momencie ciąży czy porodu poczułaś, że od ciebie zależy, jakie to będzie doświadczenie?

Marta: Wiedziałam o tym jeszcze przed ciążą. Miałam to szczęście, że na długo przed zajściem w ciążę natrafiłam na informację o porodach domowych. A że jestem typem, który lubi wiedzieć i czytać, to czytałam i się dowiadywałam. Wtedy głównie z wypowiedzi innych kobiet. No i zrozumiałam, jak zły obraz porodu miałam wdrukowany w głowę, i że to może być piękne doświadczenie. I że wiele zależy ode mnie. Całości dopełniły lektury, które czytałam już w ciąży (na przykład Ina May Gaskin).

Zrozumiałam, jak zły obraz porodu miałam wdrukowany w głowę, i że to może być piękne doświadczenie. I że wiele zależy ode mnie.

IMG 1175 rotated

Marta Moeglich / fot. archiwum prywatne

Beata: Jaki był Twój najpiękniejszy moment w czasie porodu?

Marta: Poza, oczywiście, narodzinami córki, pamiętam moment, kiedy pojawiła się już druga położna (takie są procedury przy porodzie domowym, że na finał przychodzi druga położna) – miała dla mnie bukiet żółtych tulipanów. Pamiętam też jej dłoń z czerwonymi paznokciami. Obie położne świetnie się uzupełniły. To było krótko po chwili zwątpienia i jakoś tak zrobiły obie coś, że znowu poczułam się dobrze i bezpiecznie. Inny cudowny moment był wtedy, gdy położne zachwyciły się blond czupryną córki, gdy urodziła się główka.

Beata: Jaki był najtrudniejszy moment w czasie twojego porodu i jak sobie z nim poradziłaś?

Marta: Miałam „kryzys 7 cm” i wtedy pojawiły się te sławne czarne myśli. Wydukałam w końcu do położnych: „czy na pewno wszystko jest dobrze?”. Zostałam zapewniona, że wszystko jest dobrze. Ich gesty, uśmiechy i słowa sprawiły, że myśli wróciły na dobre tory. 

W czasie porodu odkryłam, że potrzebuję wsparcia i opieki. Że jestem silna. Że warto ufać. Że biologia i natura jest wspaniałą i moje ciało jest wspaniałe.

Beata: Co opowiedziałabyś swojej córce o porodzie?

Marta: To ciekawe, ale niewiele. Oglądaliśmy nie raz zdjęcia, opisywałam, że na tej fotografii już jest na świecie i się cieszymy i nią zachwycamy, tutaj się skupiam. Chyba potraktowałam to jako coś totalnie normalnego. Pewnie teraz będziemy częściej wracać do tematu, bo pomału zbliżają się narodziny jej rodzeństwa.

Beata: Czym jest siła kobiety dla Ciebie?

Marta: Świadomością i akceptacją. Siebie, swojego ciała, swoich wyborów. Innych kobiet, ich wyborów, ich ciał.

Beata: Co ty, jako kobieta, odkryłaś o sobie w czasie porodu?

Marta: Że potrzebuję wsparcia i opieki. Że jestem silna. Że warto ufać. Że biologia i natura jest wspaniałą i moje ciało jest wspaniałe.

Rozmowę znajdziecie również na stronie: www.miastokobiet.pl

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *