Kontrucisk i pozycja na czworakach może pomóc przy bólach krzyżowych/fot. Mateusz Sala
Chcę opowiedzieć Ci pewną historię.
Historię narodzin pewnego małego – wielkiego człowieka. Historię narodzin mądrej i silnej matki. Ta historia nadal żyje we mnie bardzo mocno, mimo, że już kilka tygodni mineło kiedy piszę ten artukuł.
Ten poród mógł odbyć się zupełnie inaczej.
Ten poród można by opowiedzieć na dwa skrajne sposoby. Gdyby nie decyzja Ani*, aby przeżyć swój poród radośnie, świadomie, z poczuciem siły i kompetencji. To ona podjeła decyzję, aby wziąć udział w kursie Błękitny Poród oraz odmienić swoje doświadczenie porodowe.
Jej poród mógł wyglądać tak…
– ciąża mijała spokojnie i bezproblemowo
– podczas rutynowaych badań zdiagnozowano cukrzycę ciążową
– bardzo się przejeła tą diagnozą i zaczeła wątpić, że poród naturalny jest możliwy
– lekarz zasugerował hospitalizację w 39 tygodniu, aby indukować poród
– Ania stawiła się na odział, sparaliżowana wizją indukcji
– personel naciskał, aby nie dzwoniła po Mateusza, jej partnera, zanim akcja skurczowa się nie rozwinie na dobre („bo będzie się tylko nudził”)
– mimo prób farmakologicznego wywoływania porodu, akcja porodowa nie powodowała rozwierania się szyjki
– ból skurczy na leżąco z podpiętym ciągłym monitoringiem ktg był nie do zniesienia, każda minuta była wiecznością, która prowadzi do nikąd
– podjęto decyzję o cesarskim cięciu z powodu „braku postępu porodu”
– przed wypisem do domu usłyszała od położnej „najważniejsze, że dziecko jest zdrowe”. To była odpowiedź na łzy Ani.
Jej poród wyglądał jednak tak 🌊…
– ciąża mijała spokojnie i bezproblemowo
– Ania usłyszała o kursie dzięki, któremu można przygotować się na świadomy poród i który uczy jak nawigować między wydarzeniami, które mogą w porodzie wystąpić. Zdecydowała się wziąć w nim udział.
– w trakcie kursu nauczyła się technik relaksacyjnych, oddechowych, pracy z ciałem. Nauczyła się być bliżej siebie, swoich potrzeb, emocji i obaw. Dowiedziała się na czym polega proces porodowy, co mu pomaga a co przeszkadza. Krok po kroku zbudowała swoją świadomość na temat porodu, swoich potrzeb, ciała i umysłu.
– podczas rutynowaych badań zdiagnozowano cukrzycę ciążową
– bardzo się przejeła tą diagnozą i zaczeła wątpić, że poród naturalny jest możliwy ponieważ brała pod uwagę poród w domu.
– zaczeła czytać o cukrzycy ciążowej i szukać najnowszysch badań na ten temat. Wspierała się opiniami lekarzy i położnych, którzy stosują aktualną wiedzę i zalecenia
– lekarz prowadzący ciąże zasugerował hospitalizację w 39 tygodniu, aby indukować poród
– Ania stawiła się na odział, sparaliżowana wizją indukcji wiedząc już, że indukcja w jej przypadku nie jest konieczna, cierpliwie czekała aż poród rozpocznie się sam. Była w kontakcie z personelem, któremu ufa.
– w jej decyzji wspierał ją Mateusz (który również bardzo dużo dowiedział się o porodzie w trakcie jej przygotowań z kursem) oraz doula
– codzienne słuchanie nagrań relaksacyjnych oraz praktyka wdzięczoności zapoczątkowana na kursie Błękitny Poród sprawiły, że mogła zachować spokój w oczekiwaniu na poród. Wiedziała jak radzić sobie z trudnymi emocjami.
– personel naciskał, aby nie dzwoniła po partnera zanim akcja skurczowa się nie rozwinie na dobre („bo będzie się tylko nudził”) dzięki informacjom zdobytym na kursie oraz jako rezultat bycia bliżej swoich potrzeb, świadomie wybrała szpital, który wspiera porody naturalne a interwencje medyczne stosuje tylko w medycznie uzasadnionych przypadkach.
– mimo prób farmakologicznego wywoływania porodu, akcja porodowa nie powodowała rozwierania się szyjki
– ból podczas skurczy na leżąco z podpiętym ciągłym monitoringiem ktg był nie do zniesienia, każda minuta była wiecznością, która prowadzi do nikąd
– podjęto decyzję o cesarskim cięciu z powodu „braku postępu porodu”
– przed wypisem do domu usłyszała od położnej, że najważniejsze, że dziecko jest zdrowe. To była odpowiedź na łzy Ani.
Od tego momentu w zasadzie wszystko jest inne niż „mogło wyglądać”
– pewnego wczesnego ranka Ani odchodzą wody. W spokoju i radości czeka na rozwój skurczy. Dzięki kursowi ufa sobie i swojemu ciału. Obserwuje je spokojnie, z ciekawością zauważa zmiany intensywności doznań, odpoczywa, śpi, je, bierze kąpiel i czeka. Nie czeka na konretny rezultat, ale poddaje się biegowi wydarzeń
– późnym popołudniem, kiedy już skurcze są intensywne i regularne podejmuje decyzje, aby pojechać do szpitala. Towarzyszą jej Mateusz i doula
– jej ulubioną techniką wyniesioną z kursu jest „bańka bezpieczeństwa”. Używa jej od początku porodu, aby osiągnąć i utrzymać stan głębokiego relaksu. Otacza nią zarówno siebie jak i wszystkie osoby, które jej towarzyszą. Dzięki tej technice zabiera spokój i poczucie bezpieczeństwa na salę porodową. To właśnie poczucie bezpieczeństwa staje się dla niej kluczowe, aby podołać trudom porodu.
Plakaty afirmacyjne z kursu, Ania wydrukowała na papierze elektrostatycznym i zabrała ze sobą na porodówkę/ fot. Beata Jedlińska
– na odziale zostaje podpięta pod ktg, wybiera wygodną dla siebie (bo wie, że nie musi leżeć) pozycję stojącą na zmianę z siedzącą.
– postęp porodu jest bardzo wolny. Doskwiera jej ból pleców. W przerwach między zapisami ktg zmienia pozycje, korzysta z prysznica, otrzymuje masaż i akupresure, pije wodę,słucha muzyki, czyta swoje afiramcje, uzgadnia każdy kolejny krok z położną na poziomie partnerskim. Wie co ją relaksuje i jak pozostać w stanie głębokiego relaksu.
– poród trwa całą noc. Ania i Mateusz są świadomi, że poród może trwać długo i akceptują ten proces. Dzięki kursowi mają wszystkie narzędzia oraz spokój w sobie, aby cierpliwie doświadczać ten moment. Mimo szybko rosnącego zmęczenia.
– nad ranem Ania jest już bardzo zmęczona, ale jej spokojny umysł umożliwa odpoczynek między skurczami. Jej cała drużyna porodowa (partner i doula) również odczuwają trud całonocnego wspierania. O 7 rano, pada propozycja podania syntetycznej oksytocyny.
– Ania mimo wielkiego zmęczenia, daje sobie czas na podjęcie decyzji o przyjęciu oksytocyny. Przy kolejnej wizycie lekarza zgadza się na kropłowkę. Rozpoczyna się faza parta.
Mateusz na zmianę z doulą wspierał Anię masażem i akupresurą/ fot. Beata Jedlińska
– Ania próbuje różnych pozycji, aby znaleźć najbardziej dogoną dla siebie. Personel ją w tym wspiera.
– po 3,5 godzinie fazy partej rodzi się wielki i silny chłopak
Mały Wielki cżłowiek/ fot. Anna Pactwa
Dlaczego Ania zdecydowała się na kurs?
Chciałam świadomie przygotować ciało i umysł do pozytywnego porodu. Odciąć się od strasznych obrazów porodowych i pomimo lęków (tak, one są naturalne) odważnie i pozytywnie przeżyć swój pierwszy poród. Jestem psychologiem i wiem, że ćwiczenia i praca jaką daje błękitny kurs po prostu działa, jestem tego najlepszym dowodem.
*Wszystkie postacie, miejsca i sytuacje podane w tym artykule są autentyczne. Podanie szczegółów na wyraźną prośbę bohaterów tej historii.